Od wielu lat mogłam śmiało określać się mianem Królowej Wyprzedaży. Potrafiłam “upolować” perełki za śmieszne pieniądze. Kiedy wchodziłam do sklepu w okresie wyprzedaży i widziałam wszystkie czerwone metki, mój mózg zaczynał wariować. Nagle potrzebowałam wszystkiego (kolejnego płaszcza, kolejnych czarnych botków na takim samym obcasie, kolejnej czarnej torebki). Mimo, że potrafiłam wybrać rzeczy z dobrym składem, to zdarzało mi się kupować coś z poliestru czy akrylu, bo było przecenione. Chyba nie chcecie wiedzieć jak wyglądałam z tymi wielkimi siatkami, wsiadając do tramwaju... Parodia! Mimo, że nie wydawałam dużo pieniędzy (maksymalnie 250zł w okresie wyprzedaży), to potrafiłam ze sklepu wyjść z kilkoma dużymi siatkami. Skutkiem tych zakupów były odciśnięte ręce przez cały dzień od wieszaków i ciężkich ubrań (czasem nawet siniaki) i ból kręgosłupa. Do przymierzalni brałam po minimum kilkanaście rzeczy. Taka ilość ubrań, zawieszonych na wbijających się w skórę wieszakach jest naprawdę bardzo ciężka!
Dlaczego przestałam kupować na wyprzedażach?
- Kolory, których nie lubię.
Zauważyłam, że w mojej szafie są ubrania w kolorach, których w ogóle nie lubię. Np. bardzo podobał mi się krój jakiejś sukienki, która była dostępna w dwóch kolorach (czarnym i bordowym). Bordowa trafiła na wyprzedaż, czarna była w regularnej cenie. Którą wybrałam? Oczywiście bordową! A koloru bordowego wręcz nie znoszę! - Ubrania trendy.
To samo tyczy się ubrań, które były bardzo trendy w danym momencie. W okresie wyprzedaży takie HOT ubrania czy charakterystyczne wzory już przestają być modne, a ja dopiero wtedy mogłam sobie na nie pozwolić, bo były za 30 lub 60zł! - Ubrania ze złym składem.
Kupowanie ubrań ze złym składem kończyło się w koszu - ubrania te mechaciły się podczas użytkowania, wyglądały okropnie! - Ten sam krój.
Nadmiar ubrań podobnych lub w tym samym kroju. Potrafiłam kupić dwie te same sukienki, ale w różnych kolorach! Po co? Nie mam pojęcia. - Za duża ilość ubrań.
Przepełnione szafy i w kółko ta sama myśl: nie mam się w co ubrać… Baaardzo duża ilość ubrań imprezowych, na które już raczej nie chodzę. - Brudne ubrania w sklepie stacjonarnym.
Bardzo często ubrania, które mi się spodobały były po prostu brudne, a buty były tyle razy przymierzane, że wyglądały jakby ktoś już w nich chodził. Zdarzały się też ubrania podarte. Takie rzeczy można kupować w lumpekskie, a nie w sklepie. - Tłumy w sklepach.
Tak, stałam w kolejce przed otwarciem sklepu, żeby być jedną z pierwszych, dla których otworzą się wrota wyprzedażowego królestwa. Jeśli nie poszłam do sklepu wcześnie rano, stałam w długich kolejkach do kasy i przymierzalni. Z dużą ilością ubrań na rękach, było to bardzo męczące. I ta presja, że inni szaleją i wydzierają sobie (dosłownie) ubrania z rąk, to ja też powinnam coś kupić. Ale czy potrzebowałam?
Teraz kupuję już tylko online. I nie czekam na wyprzedaże. Ale bardzo często korzystam z rabatów np. za zapis do newslettera czy takich ograniczonych czasowo (np. akcja rabatowa -20% obowiązująca przez 2 dni). Uważam, że to świetna sprawa. Mogę mieć rzeczy, które mnie interesują w danym momencie i w kolorach takich, jakie chcę, a nie takich, które wrzucą na wyprzedaż. Owszem, mam sporo rzeczy, minimalistką nigdy nie będę, ale mam poczucie, że w szafie mam ubrania takie, które są w 100% w moim stylu. Jeśli lubię marynarki oversize, to nie kupuję tych taliowanych, bo akurat są w promocji!
Jeśli chcesz mieć szafę z bardzo spójnymi, klasycznymi ubraniami w konkretnym stylu, nie licz, że zbudujesz ją, kupując na wyprzedażach. Klasyczne ubrania w stonowanych kolorach albo nie trafiają na wyprzedaż, a jeśli na tej wyprzedaży się pojawią, to bardzo szybko znajdują swoją właścicielkę. Jeśli masz czas grzebać (dosłownie!) w stertach ubrań, szukając tego jedynego, idealnego czarnego wełnianego swetra, to weź sobie do serca moją radę: czas to pieniądz. Czas, który poświęcasz na przebieranie i szukanie perełek, możesz wykorzystać na coś bardziej wartościowego. A chyba lepiej zapłacić 50 zł więcej za sweter i mieć go w sezonie, a nie w okresie wyprzedażowym, kiedy już sezon na ten sweter mija.
Jeśli lubisz klimat wyprzedażowego szaleństwa, to staraj się polować na klasyczne ubrania z dobrym składem (wełniane płaszcze, skórzane buty i torebki, wełniane/kaszmirowe swetry).
Będę hipokrytką, jeśli napiszę, że nigdy na wyprzedaże nie zerkam. Zerkam. ;) Zazwyczaj na wyprzedażach szukam luksusowych torebek. I nie idzie mi to najlepiej. Klasyczne modele baaardzo rzadko są na wyprzedaży. Mam w sumie dwa wyprzedażowe, klasyczne torebkowe łupy: granatowa torebka JW Anderson (granat zawsze modny) i czarna torebka Chloe (model Drew bijoux). Wiem, że na wyprzedaży nie upoluję wymarzonej torebki Fendi Baguette. Torebki Bottega Veneta też nie są przeceniane (można je tylko upolować z rabatem -10%). A są marki np. Louis Vuitton, które w ogóle nie mają przecen.
Królową Wyprzedaży już nie będę. Większość rzeczy, które mi nie pasowały, wyprzedałam. Oj, trochę tego się nazbierało. ;) Nadal mam bardzo dużą garderobę. Lubię mieć wybór, ale lubię wybierać spośród tego, co mi pasuje i mi się podoba, niż spośród totalnego chaosu, gdzie pół dnia trzeba myśleć co z czym połączyć. Wolę spokój, który mam teraz.
Lubicie wyprzedaże? Czy macie takie same odczucia jak ja?